23.02.2015

Miniaturka druga: Póki śmierć nas nie połączy (część pierwsza)

Taaaa daaam! Druga miniaturka. Dramione, zgodnie z zapowiedzią. Zapraszam do czytania.

~*~*~*~

Nagle poczuł, jak coś ciężkiego wbiło się mu w plecy. Zatrzymał się i zachwiał. Oprócz bólu, czuł niesamowite ciepło, które rozlewało się po jego ciele. Świat wokół nagle znalazł się za niewiedzialną barierą. Nic nie słyszał. Nic nie czuł. Było tylko to ciepło. Potem wszystko zawirowało. Upadł na kolana. Poczuł krew w ustach. Upadł. A potem była już tylko jasność.

~*~*~*~
Coś uderzyło w nią z niesamowita siłą. Rozbłysło zielone światło. Zawsze zastanawiała się, jak to będzie. Nie bolało, choć było nieprzyjemne. Usłyszała szaleńczy śmiech pełen satysfakcji. I krzyk, pełen bólu. Zacisnęła palce mocniej na różdżce. Chciała zginąć razem z nią. Jej ciało stało się niesamowicie ciężkie. Upadła. Jej głowa zadzwodziła o posadzkę. A potem ogarnęła ją światłość.

~*~*~*~
 Otwarła oczy i zmróżyła je pod wpływem oślepiającej bieli. Najpierw pomyślała, że trafiła do skrzydła szpitalnego, ale zaraz zreflektowała się.
- Hermiono, ty nie żyjesz. Nie mogłaś trafić do skrzydła szpitalnego. A przynajmniej... Obudzić się w nim- powiedziała do siebie na głos.
Usiadła. Świat zawirował. Chwyciła się za głowę. Po chwili wszystko uspokoiło się, a ona rozejrzała się wokół siebie.
Całe otoczenie jaśniało przerażającą bielą. Po za tym trudno było o tym miejscu cokolwiek powiedzieć. Biała nicość- oto najbardziej trafne określenie. Wstała i zrobiła kilka kroków. Czuła się zupełnie normalnie.
Z wachaniem poszła dalej. Ku swojemu zdziwieniu dostrzegła coś, co wyglądało jak kilka białych kamieni zbudowanych z tej samej dziwnej białej materii, co otoczenie.
Usiadła na jednym z nich i wyprostowaną nogi. To czyściec? Okres przejściowy? Cokolwiek to było, było okropne. "Żeby chociaż mieć tu kogoś, z kim można porozmawiać"- pomyślała z tęsknotą. 
Nie minęło parę sekund, gdy za swoimi plecami usłyszała kroki. Odwróciła się błyskawicznie i wytrzeszczyła oczy.
- Malfoy?!
- Granger?!?!?!
- Za jakie grzechy?!- krzyknęli jednocześnie i zmierzyli się równie nienawistnymi spojrzeniami.
- Uważam, że w twoim przypadku to pytanie jest nie na miejcu- powiedziała wyniośle Hermiona. Ślizgon w odpowiedzi tylko prychnął. Po chwili wahania usiadł na " kamieniu", który był położony najdalej od Gryfonki. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podciągnęła kolana pod brodę. Nie o takie towarzystwo prosiła.


~*~*~*~

Milczeli. Długo. Tak długo, że Draco z nudów zaczął liczyć pieprzyki na swoim ciele.


Cisza.

Cisza.
Cisza.
Cisza.


- Granger?

- Czego?
- Czy ty też nie żyjesz?
- Tak sądzę Malfoy.


Cisza.

Cisza.


-Jak zginęłaś?

- Dostałam Avadą. A ty?
- Czymś ostrym. Nożem chyba.
- To dziwne. Po co ktoś miałby rzucać w ciebie nożem, skoro jest czarodziejem?
- Nie wiem Granger. Naprawdę nie wiem.
- Może zgubił różdżkę...
-Jakoś mało mnie to obchodzi. Nie żyję. To mój główny problem.


Cisza.

Cisza.


- Granger? Gdzie my jesteśmy?
- Nie wiem Malfoy. Może to przedsionek nieba, albo...
- Czyściec?!
- To bardzo prawdopodobne, zważywszy, że jestem tu z tobą.
- Ta aluzja nie była potrzebna.
- Minuta z tobą powinna wymazać wszystkie moje grzechy. 
- No dziękuję ci bardzo, Granger, naprawdę. Ty nawet po śmierci będziesz człowieka gnębić. Jak to się mówiło? "Niech spoczywa w pokoju". W pokoju może, ale w spokoju na pewno nie.
- Malfoy. Między nami nie ma pokoju.
- Wybacz to niedopatrzenie.
- Wybaczam.
- Pfff.
- Powinieneś się cieszyć Malfoy, że choć jedną rzecz ci wybaczyłam.
- Nieładnie jest chować urazę, wiesz?
- Nieładnie jest nie przepraszać, słyszałeś o tym?
- Nie.
- A ja nie słyszałem o wybaczaniu.


Cisza.

Cisza.

Naprawdę długa cisza.

- Przepraszam Granger.
- Nie ma sprawy.
- Właściwie myślałem, że zaczniesz wymachiwać rękami i prawić kazania.
- Wiesz Malfoy, kiedy nie żyjesz, pewne rzeczy przestają mieć dla ciebie znaczenie.
- Granger, czy ty też to widzisz?
- Co takiego?
- Ta przestrzeń... Coś się w niej pojawia.
- Niby co takiego? Nic nie widzę.
- Jakby zarys drzew... Choć tu, może stąd zobaczysz.
Stuk, stuk.
- Widzę Malfoy! To jakby... Widmowy las?
- Na to wygląda.
- Przesuń się Malfoy, bo zaraz spadnę z tego kamienia.
- Mam ochotę powiedzieć coś niegrzecznego.
- Powstrzymaj się.


Cisza.



- Granger?
- Tak?
- Czy myślisz, że zostaniemy tu na zawsze?
- Nie wiem Malfoy.
- Żadna z tych wszystkich wielce mądrych ksiąg, które przeczytałaś nie wspominała nic o takich przypadkach?
- Ta ironia była zbędna. I nie. To może wykraczać poza twoje zdolności pojmowania, ale wyobraź sobie, że większość autorów książek jest żywa.
- Och, nie dąsaj się Granger. Jak mam tu z tobą zostać na wieki, to wolałbym, żebyś się o byle co nie obrażała.
- A ja bym wolała, żebyś był mniej ironiczny.
- Kobieto, ja się od momentu śmierci bardzo hamuję!
- Doprawdy?! Gdybym wiedziała, że ukatrupienie zmienia człowieka, zabiłabym cię już dawno temu!
- Stop.
- Co?
- Granger, czy ty nie rozumiesz, że my tu możemy zostać na wieczność?! Nie uważasz, że powinnaś się trochę lepiej zachowywać, a nie tylko besztać mnie o wszystko?!


 Cisza.



- Sorry Malfoy. Masz rację.
- Draco jestem.
- Hermiona.
- Gra... Hermiono, widzisz to?!
- Ten las! On jakby...
- Urzeczywistnia się!
- Nabiera kolorów!
- Staje się prawdziwy!
- Ale nadal jest jakiś taki niewyraźny.
- Cierpliwości Hermiono. Cierpliwości.





~*~*~*~


Oto pierwsza część. Prawdopodobnie czekają nas jeszcze dwie. I znów proszę: potraktujcie to z przymrużeniem oka. Jeśli przeczytałeś- proszę skomentuj. Nawet jeśli nie będą to miłe słowa. To i tak ważne ;) UWAGA! Druga część wbrew pozorom nie znajduje się między pierwszą a drugą, ale po miniaturce dziewiątej. Oszczędzę wam tłumaczenia.


20.02.2015

Miniaturka pierwsza: Dom Starców

I oto pierwsza miniaturka. Miało być dramione. Nie wyszło XD Proszę, potraktujcie ją trochę z przymrużeniem oka ;)




Lord Voldemort wyciągnął się w fotelu i jęknął. Reumatyzm znów mu dokuczał. Powiedzenie " Starość, nie radość, młodość nie wieczność" nabierało w jego przypadku nowego znaczenia i głębszego sensu. Niezadowolony wstał i wyprostował się. Doczekawszy się głośnego chrupnięcia w okolicy krzyża, podszedł do okna. Widok na zewnątrz nie przedstawiał się ciekawie. Słońce świeciło, drzewa szumiały, a wredne bachory biegały jak głupie w tę i z powrotem po ulicy. Czarny pan naburmuszył się jeszcze bardziej. W swej nienawiści miał ochotę kopnąć w kaloryfer. Na szczęście w porę przypomniał sobie o ostatnich skutkach jego złośliwego, w stosunku do rzeczy martwych, postępowania. Skrzywił się na wspomnienie bólu stopy, gdy w zeszłym tygodniu kopnął Bogu ducha winną szafę. Teraz tylko obdarzył mebel nienawistnym spojrzeniem.
 Chwilę później drzwi do jego pokoju otworzyły się i stanęła w nich pulchna, ciemnowłosa kobieta w średnim wieku. 
- Panie Tomie, proszę zejść na obiad- powiedziała dość obojętnym tonem. Wprawdzie Astoria Greengras do wszystkich podchodziła życzliwie i z uśmiechem, ale w ciągu dziesięciu lat pracy nauczyła się, że dla tego mężczyzny nie warto być miłym.
- Już idę- burknął Riddle w odpowiedzi, zakładając swoje kapcie w kształcie tygrysich łap. Z niezadowoleniem stwierdził, że jego nogi wystają z nich jak szczudły z miednic. "Trudno"-pomyślał. " Potter na pewno nie da mi innych."
Udał, że nie zauważył rozbawienia na twarzy opiekunki. Z godnością poprawił swój podkoszulek z Myszką Miki i opuścił pokój.
Widok jasnego korytarza zepsuł mu humor jeszcze bardziej, o ile jest to w ogóle możliwe. Białe ściany pomalowane w kolorowe kwiaty oraz pozłacane plakietki na drzwiach z wygrawerowanymi imionami mieszczkańców przyprawiały go o odruch wymiotny.
Gdy wszedł do jadalni, wszyscy już tam byli. Voldemort usiadł na wolnym miejscu obok Lucjusza Malfoy'a i zabrał się za sporzywanie swojej porcji klopsików z makaronem. Osobiście twierdził, iż były obleśne, jak wszystko co tu podają, ale ten durny Weasley stwierdził kiedyś uszczypliwie, że nie załatwi mu krwi jednorożca. Pacan. 
Gdy Czarny Pan skończył jeść, ze znudzeniem podparł głowę na ręce i przyglądał się pozostałym. Draco Malfoy, magomedyk, powiedział mu, że przyjaźnił się z tymi ludźmi zanim utracił pamięć. Tak twierdzili też wszyscy pracownicy ośrodka i ten głupkowato uśmiechający się pracownik ministerstwa- Ronald Weasley. Przekonywał go do tego nawet właściciel "Domu spokojnego Śmierciożercy"- ten idiota, Harry Potter. Tom nie wiedział wprawdzie kim są Śmierciożercy, ale nazwa wydała mu się całkiem sympatyczna.
-Tomciu, kochany!- zaszczebiotała nad jego uchem staruszka z burzą siwych włosów na głowie.- Co powiedz na partię remika z Selwynem i Nottem?
- Cóż...- Riddle szybko rozważył wszystkie możliwości spędzenia popołudnia, po czym odrzekł:
- Niech będzie Bello.
Kobieta uśmiechnęła się szaleńsko, klasnęła w dłonie i w towarzystwie dwóch pozostałych graczy udała się do pokoju dziennego. Voldemort zrezygnowany podążył za nimi.

~*~*~*~
Harry Potter i Ronald Weasley weszli do opustoszałej jadalni, w której kręciła się tylko Astoria sprzątająca po obiedzie.
- Witam panno Greengras.
- Dzień dobry pani.
- Witam panie Potter, panie Weasley.
- Jak sprawują się nasi "pacjenci"?
- Nie licząc humorów Toma Riddle'a i napadów śmiechu Belli, wszystko jest w porządku.
- Znakomicie. Co robią aktualnie?
- Część gra w karty, ale większość udała się do ogrodu.
- Hmn... Czy wykazują jakieś cechy, czy zdarzyły się im ostatnio jakieś zachowania, które można by uznać za wspomnienia z dawnego życia?
- Nie, panie Weasley. Żadnych zmian. Zaklęcie trzyma się doskonale.
- To dobrze, to bardzo dobrze... Nawet Voldemort?
- Nie, panie Potter. Tom często złości się o byle co i czasem zdarzają mu się małe napady agresji, ale to wszystko.
- Świetnie. Jak pani myśli, ile jeszcze pożyje?
- Jest bardzo stary, ale jego organizm funkcjonuje jak u przeciętnego siedemdziesięciolatka.
- Harry, czy naprawdę nie można w niego rąbnąć czymś silnym i po sprawie?
- Nie Ron! W żadnym wypadku! To mogło by być tragiczne w skutkach!
- Niech Ci będzie. Ale nigdy nie zrozumiem, dlaczego zamiast go przyskrzynić, wyczyściłeś jemu i tym glizdom pamięć i po co odstawiasz ten cyrk z domem starców.
- Nie chce mi się tego znowu tłumaczyć. Zrozum tylko, że tak jest bezpieczniej.



~*~*~*~

Jak już pisałam, proszę, nie traktujcie jej zupełnie poważnie. Następne będzie dramione XD

17.02.2015

Witajcie!

Witam was wszystkich serdecznie na moim blogu z miniaturkami! Mam nadzieję, że spodoba się wam moja twórczość. Opowiadania tu zamieszczane mogą być bardzo różne. Od (nie) romantycznych historii dramione czy blinny, przez specyficzne drarry czy bellamione, po kompletnie szalone połączenia typu Tom Riddle&Minevra McGonagall, czy Syriusz&Narcyza. Nic nie będzie jednak nieprzyzwoite ;)
Zapewne pierwszą miniaturkę poświęcę klasycznemu dramione. Udostępnię wkrótce. A na razie do zobaczenia!



Lydia Land of Grafic