20.02.2015

Miniaturka pierwsza: Dom Starców

I oto pierwsza miniaturka. Miało być dramione. Nie wyszło XD Proszę, potraktujcie ją trochę z przymrużeniem oka ;)




Lord Voldemort wyciągnął się w fotelu i jęknął. Reumatyzm znów mu dokuczał. Powiedzenie " Starość, nie radość, młodość nie wieczność" nabierało w jego przypadku nowego znaczenia i głębszego sensu. Niezadowolony wstał i wyprostował się. Doczekawszy się głośnego chrupnięcia w okolicy krzyża, podszedł do okna. Widok na zewnątrz nie przedstawiał się ciekawie. Słońce świeciło, drzewa szumiały, a wredne bachory biegały jak głupie w tę i z powrotem po ulicy. Czarny pan naburmuszył się jeszcze bardziej. W swej nienawiści miał ochotę kopnąć w kaloryfer. Na szczęście w porę przypomniał sobie o ostatnich skutkach jego złośliwego, w stosunku do rzeczy martwych, postępowania. Skrzywił się na wspomnienie bólu stopy, gdy w zeszłym tygodniu kopnął Bogu ducha winną szafę. Teraz tylko obdarzył mebel nienawistnym spojrzeniem.
 Chwilę później drzwi do jego pokoju otworzyły się i stanęła w nich pulchna, ciemnowłosa kobieta w średnim wieku. 
- Panie Tomie, proszę zejść na obiad- powiedziała dość obojętnym tonem. Wprawdzie Astoria Greengras do wszystkich podchodziła życzliwie i z uśmiechem, ale w ciągu dziesięciu lat pracy nauczyła się, że dla tego mężczyzny nie warto być miłym.
- Już idę- burknął Riddle w odpowiedzi, zakładając swoje kapcie w kształcie tygrysich łap. Z niezadowoleniem stwierdził, że jego nogi wystają z nich jak szczudły z miednic. "Trudno"-pomyślał. " Potter na pewno nie da mi innych."
Udał, że nie zauważył rozbawienia na twarzy opiekunki. Z godnością poprawił swój podkoszulek z Myszką Miki i opuścił pokój.
Widok jasnego korytarza zepsuł mu humor jeszcze bardziej, o ile jest to w ogóle możliwe. Białe ściany pomalowane w kolorowe kwiaty oraz pozłacane plakietki na drzwiach z wygrawerowanymi imionami mieszczkańców przyprawiały go o odruch wymiotny.
Gdy wszedł do jadalni, wszyscy już tam byli. Voldemort usiadł na wolnym miejscu obok Lucjusza Malfoy'a i zabrał się za sporzywanie swojej porcji klopsików z makaronem. Osobiście twierdził, iż były obleśne, jak wszystko co tu podają, ale ten durny Weasley stwierdził kiedyś uszczypliwie, że nie załatwi mu krwi jednorożca. Pacan. 
Gdy Czarny Pan skończył jeść, ze znudzeniem podparł głowę na ręce i przyglądał się pozostałym. Draco Malfoy, magomedyk, powiedział mu, że przyjaźnił się z tymi ludźmi zanim utracił pamięć. Tak twierdzili też wszyscy pracownicy ośrodka i ten głupkowato uśmiechający się pracownik ministerstwa- Ronald Weasley. Przekonywał go do tego nawet właściciel "Domu spokojnego Śmierciożercy"- ten idiota, Harry Potter. Tom nie wiedział wprawdzie kim są Śmierciożercy, ale nazwa wydała mu się całkiem sympatyczna.
-Tomciu, kochany!- zaszczebiotała nad jego uchem staruszka z burzą siwych włosów na głowie.- Co powiedz na partię remika z Selwynem i Nottem?
- Cóż...- Riddle szybko rozważył wszystkie możliwości spędzenia popołudnia, po czym odrzekł:
- Niech będzie Bello.
Kobieta uśmiechnęła się szaleńsko, klasnęła w dłonie i w towarzystwie dwóch pozostałych graczy udała się do pokoju dziennego. Voldemort zrezygnowany podążył za nimi.

~*~*~*~
Harry Potter i Ronald Weasley weszli do opustoszałej jadalni, w której kręciła się tylko Astoria sprzątająca po obiedzie.
- Witam panno Greengras.
- Dzień dobry pani.
- Witam panie Potter, panie Weasley.
- Jak sprawują się nasi "pacjenci"?
- Nie licząc humorów Toma Riddle'a i napadów śmiechu Belli, wszystko jest w porządku.
- Znakomicie. Co robią aktualnie?
- Część gra w karty, ale większość udała się do ogrodu.
- Hmn... Czy wykazują jakieś cechy, czy zdarzyły się im ostatnio jakieś zachowania, które można by uznać za wspomnienia z dawnego życia?
- Nie, panie Weasley. Żadnych zmian. Zaklęcie trzyma się doskonale.
- To dobrze, to bardzo dobrze... Nawet Voldemort?
- Nie, panie Potter. Tom często złości się o byle co i czasem zdarzają mu się małe napady agresji, ale to wszystko.
- Świetnie. Jak pani myśli, ile jeszcze pożyje?
- Jest bardzo stary, ale jego organizm funkcjonuje jak u przeciętnego siedemdziesięciolatka.
- Harry, czy naprawdę nie można w niego rąbnąć czymś silnym i po sprawie?
- Nie Ron! W żadnym wypadku! To mogło by być tragiczne w skutkach!
- Niech Ci będzie. Ale nigdy nie zrozumiem, dlaczego zamiast go przyskrzynić, wyczyściłeś jemu i tym glizdom pamięć i po co odstawiasz ten cyrk z domem starców.
- Nie chce mi się tego znowu tłumaczyć. Zrozum tylko, że tak jest bezpieczniej.



~*~*~*~

Jak już pisałam, proszę, nie traktujcie jej zupełnie poważnie. Następne będzie dramione XD

3 komentarze:

  1. Heh, uśmiechnęłam się, pozytywna miniaturka. Jak tak sobie myślę, to byłoby nawet ciekawie, gdyby w książce Voldemort stracił pamięć xD
    Trochę błędów, ale to Twój "pierwszy raz" więc wybaczam.
    Pozdrawiam,
    http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :3
    I śmiem obwiniać o część błędów słownik automatyczny XD

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic