23.12.2015

Miniaturka siódma: Więc tak, Malfoy

Nie będę się usprawiedliwiać. Nie było mnie bardzo długo i przepraszam, ale nie chcę was tu zanudzać opowiesciami o moim żuciu. Tak czy inaczej: Jestem i przynoszę wam świąteczną miniaturkę. Oby nie zmylił was początek, to nie jest klasyczny one-shot z drogimi kolczykami i uroczystymi kolacjami. Dedykuję ten tekst Dominice. Uznaj to za prezent gwiadkowy ;). Zapraszam do czytania.

~*~*~*~
Plotki dotyczące bożonarodzeniowego balu roznosiły się po Hogwarcię z prędkością światła. Grono pedagogiczne chciało utrzymać ten fakt w tajemnicy do połowy listopada, ale cała szkoła huczała o tym już pod koniec września. Nie wiadomo do końca, który prefekt puścił parę z ust, ale wszyscy podejrzewali o to Rona Weasley'a, jak się potem okazało, niesłusznie. Uczniowie emocjonowali się nie tyle samym balem, co niesamowitymi informacjami, które można było o nim usłyszeć. W pewnym momencie przybrało to taki obrót, że trudno było uwierzyć w jakiekolwiek z nich. Rozchichotane Krukonki z piątego rocznika rozpowiadały wszystkim o jednorożcach i śpiewających ptakach, które Hagrid miał niby na tę uroczystość sprowadzić. Gracze quiditha opowiadali sobie w szatni o drużynach, które McGonagall planowała zaprosić, szklarnie wypełniały szepty dotyczące niezwykłych roślin, które miały się w Wielkiej Sali znaleźć, a męska część Slytherinu że zgrozą opowiadała o nowych fasonach wyjściowych szat, które pojawiły się w Hogesmead. Tak czy inaczej, nikt nie pozostał obojętny. Takie uroczystości nie odbywały się przecież w Hogwarcie co dzień. Do tego, czy to dobrze, czy źle, zdania są podzielone. 
~*~*~*~
Gdy Hermiona poinformowała Harry'ego o balu, ten tylko wykrzywił się i wzruszył ramionami. Mało interesowały go tego typu wydarzenia, zwłaszcza, że wspomnienia z balu w czwartej klasie nie należały do najlepszych. Tym razem jednak nikt nie będzie miał żadnego pretekstu, aby zmusić go do udziału w tej uroczystości. A nawet jeśli, Harry nie miał zamiaru brać tego pod uwagę. W ten dzień zaszyje się w dormitorium, aby przeczekać burzę. Zapewne znajdzie towarzystwo w osobie Rona. Choć nie. To nie czwarty rok, Ron na pewno pójdzie z Hermioną. Trudno. Harry zamierzał zaopatrzyć się w prowiant i artukuły niezbędne do przetrwania tej ciężkiej nocy (czyt. słodycze i piwo kremowe). Nie obchodziło go, że wszyscy będą oczekiwać jego obecności. Nareszcie może robić to, co chce. 
~*~*~*~
-Harry, proszę, zgódź się. To dla niej naprawdę bardzo ważne. 
Gryfon ukrył twarz w dłoniach. Dlaczego właśnie on? 
Był dwudziesty czwarty grudnia, dzień przed bożonarodzeniowym balem. 
-Jej tak bardzo zależy!
Hermiona od dobrej chwili próbowała namówić Harry'ego na zaproszenia na bal Dominicy. Jej chłopak wczoraj rzucił ją i wystawił do wiatru, wybierając jakąś długonogą Ślizgonkę. Wybraniec nie mógł się nadziwić, że Granger nakłania go do czegoś takiego. Skąd w niej taki nagły przypływ miłosierdzia?
- Wszyscy mają już partnerów. Zresztą wszyscy myślą, że ona idzie z NIM. To jej ostatni rok w Hogwarcie, a tak bardzo na to czekała... Przecież wiesz, że dziewczyna nie może iść sama. 
- Niech ci będzie!-wykrzyknął Harry, przeklinając w myślach Hermionę, Dominicę, jej byłego chłopaka i cały ten bal. Jego wspaniałe plany całonocnego obżerania się czekoladowymi żabami w ciszy i spokoju pustego dormitorium właśnie legły w gruzach. 
Po skończonej lekcji transmutacji chłopak poszedł do wieży Gryffindoru, dopełnił wszelkich formalności (Dominica z rozpaczy nie poszła dziesiaj na lekcje), po czym zrezygnowany opadł na jeden z foteli w Pokoju Wspólnym. Zdawał sobie sprawę, że wygrał dziś walkę ze swoim egoizmem i wygodnictwem, lecz zamiast cieszyć się z wewnętrznego zwycięstwa, klął na to wszystko( zwłaszcza na to, że się na to WSZYSTKO zgodził). Na myśl o jutrzejszym dniu poczuł się nagle bardzo zmęczony.
~*~*~*~
Dominica wyglądała uroczo w jasnoróżowej, tiulowej sukience. Złota biżuteria ładnie komponowała się z jej czekoladowymi włosami. Dziewczyna zapomniała już chyba o wszystkich zmartwieniach, uznając zapewne, że słynny Harry Potter jest o wiele lepszym partnerem na bal, niż jej były i stosunkowo anonimowy chłopak. Gryfonka promieniała radością i entuzjazmem. Harry starał się być miły i uprzejmy, co w gruncie rzeczy sprowadzało się do potakiwania i uśmiechania się w odpowiednich momentach. Dominica zasypywała Wybrańca opowieściami o swoim życiu, a on grzecznie udawał, że słucha. Właściwie jej towarzystwo było całkiem miłe. Jak na razie jedyną skazą był niewątpliwy zapał do tańca, który dziewczyna okazywała, ale Harry postanowił na razie się tym nie przejmować. 
Gdy wkroczyli do Wielkiej Sali, kilka osób spojrzało ciekawie w ich kierunku, lecz większość była zbyt zajęta sobą, by zwracać uwagę na bohatera czarodziejskiego świata. Dominica rozejrzała się i westchneła z zachwytem. Harry również zwrócił uwagę na piękne choinki, ozdobione bańkami w kolorach czterech domów. Na ścianach wisiały gęste girlandy, uginajace się pod ciężarem szklanych, migoczącech gwiazd. Z sufitu zaczarowanego w gwiaździste niebo sypał się migoczący, biały brokat, tworzący w powietrzu fantastyczne formy i wzory. W sali panował półmrok, gdyż jedynym źródłem światła były zawieszone w powietrzu i umocowane w ściennych kinkietach świece. Wszystko to sprawiało, że pomieszczenie wyglądało przytulnie i klimatycznie, co nasuwało raczej skojarzenia z rodzinnymi świętami niż uroczystym balem. Harry' emu jednak to odpowiadało. Czuł się bardziej swobodnie niż mógł przypuszczać. Może ten wieczór nie będzie do końca zmarnowany?
~*~*~*~
"Dominica to cudowna osoba"- pomyślał Harry, obserwując różową postać wirującą w tańcu. Bardzo dobrze wyglądała z tym wysokim szatynem. Wybraniec uśmiechnął się pod nosem i pociągnął łyk ze swojego kieliszka. Podniósł się z krzesła i wolnym krokiem ruszył kierunku wyjścia. 
~*~*~*~
Korytarze Hogwartu pachniały pieczonymi jabłkami i grzanym winem. Harry wciągnął powietrze w płuca i przystanął u podnóża schodów. Widział stąd dwa wielkie okna, znajdujące się na następnym piętrze. Padał śnieg. Chłopak uśmiechnął się, ponieważ poczuł bardzo silnie, że jest w domu. Tu, gdzie jego miejsce. Spojrzał na świeże iglaste girlandy wiszace na ścianach. W przeciwieństwie do tych w Wielkiej Sali te nie miały ozdób. Świeciło w nich jednak mnóstwo złotych światełek, delikatnie rozpraszających mrok korytarza. Gryfon prawie czuł zapach iglastych gałązek. Ponownie uśmiechnął się i zaczął wspinać się po schodach. Gdy dotarł na górę, oparł się łokciami o balustradę i spojrzał w dół. Nagle usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się. I wtedy go zobaczył. 
Stał tam w idealnie skrojonym czarnym smokingu, który sprawiał, że jego skóra wydawała się jeszcze bledsza niż w rzeczywistości. Jego jasne włosy były naturalne jak nigdy. Nieskalane żelem, nieułożone w pseudoartystyczny nieład. Na jego ustach gościł ironiczny, acz miły uśmiech, a w oczach błyszczały iskierki rozbawienia.  Ślizgon wsadził dłonie do kieszeni (skąd on miał kieszenie w smokingu?)  i uśmiechnął się szerzej, przekrzywiając lekko głowę. Harry oparł się plecami o balustradę, skrzyżował ręce na piersi i zrobił pytającą minę. Draco zakołysał się na piętach, patrząc na czubki swoich butów i uśmiechając się jeszcze bardziej, jakby odpowiedź na to niezadane na głos pytanie była niesamowicie zabawna. Kilka jasnych kosmyków opadło mu na czoło.
-Jestem głodny- powiedział Malfoy, podnosząc wzrok. -Pójdziesz że mną do kuchni?
Gryfon uniósł brwi. Na ten widok Malfoy roześmiał się. Szczerze. I całkiem ładnie. 
- Chodzenie ze mną wieczorem do kuchni nie jest tak dziwne i abstrakcyjne, jak ci się wydaje, Potter. 
- Doprady?- zapytał Harry.
- Tak- odparł Draco i wszedł na schody, które nagle zaczęły się odsuwać. Gryfon sam się sobie dziwiąc, szybko podbiegł i wskoczył na ostatni stopień. Zachwiał się i prawie poleciał na stojącego trochę niżej blondwłosego Ślizgona. Na szczęście w porę uchwycił się poręczy, co Draco skwitował swym słynnym, Malfoy'owskim uśmieszkiem.
~*~*~*~
Szli nieśpiesznie ciemnym korytarzem. W oddali słychać było szybki taneczny kawałek. Harry'emu stanęła przed oczami Dominica w towarzystwie tego wysokiego szatyna, który poprosił ją do tańca. Gryfon miał nadzieję, że dobrze się bawi. Spojrzał na idącego parę kroków przed nim blondyna. Światło różdżki oświtlało miękko jego twarz. Oczy mu błyszczały, włosy lśniły. Harry odwrócił wzrok. Stanęła mu przed oczami jego własna twarz, czarne, sterczące na wszystkie strony włosy i okrągłe okulary. To zadziwiające, jak bardzo można różnić się od siebie. I zadziwiące, jak bardzo można być podobnym. 
Draco zatrzymał się, połaskotał tę gruszkę co trzeba i nacisnął klamkę. 
W pomieszczeniu panował półmrok. Że względu na godzinę, w kuchni nie było ani jednego skrzata. Draco wydawał się tym nie przejmować. Zaczął szperać po szafkach i pojemnikach, wykładając swoje znaleziska na drewnianą tacę. Harry przyglądał mu się, siedząc przy jednym ze stołów. Po chwili Ślizgon zajął miejsce naprzeciwko niego i położył między nimi swoje zdobycze. Blondyn wyszperał z kąś miskę zimnego budyniu, dżem, butelkę soku dyniowego, kawałek bliżej nieokreślonego mięsa i ciasto czekoladowe. Gryfon spojrzał na te łupy z powatpiewaniem, ale mimo to wziął jedną z przyniesionych przez Dracona łyżek i pogrzebał nią trochę w budyniu. Ślizgon odkręcił butelkę i łyknął porządnie z gwinta. Nie było dla niego problemem, gdy po chwili Harry bez skrępowania zrobił to samo. Mężczyźni jedli i pili, nie odzywając się do siebie. 
Gdy skończyli, Malfoy trochę przesadnie wytarł sobie usta chusteczką, po czym oparł się na krześle i zapatrzył w sufit.
- Sądzisz, że powinniśmy posprzatać?- przerwał milczenie Harry. Draco wzruszył ramionami. 
Nastało kilka ciagnących się w nieskończoność minut milczenia.
- Dobrze ci w czerni, wiesz Potter?- Ślizgon nadal patrzył w górę.
- Jak myślałeś, że się zarumienię, to mocno się przeliczyłeś- odparł Gryfon. Nie drgnął mu ani jeden mięsień twarzy.
Tleniony dopiero teraz spojrzał na Wybrańca. Jego uśmiech był tak szeroki, że zajmował prawie pół twarzy. "Mógłby reklamować pastę do zębów"- pomyślał Harry. 
Draco położył swoje przedramiona na stole, a brodę oparł na wierzchu dłoni. Wpatrywał się w Pottera swoimi szarymi oczami z taką intensywnością, że ten poczuł się nieswojo. Malfoy zawsze tak robił. Uwielbiał widzieć to delikatne zmiesznie w oczach Harry'ego i ledwo zauważalne rumieńce tuż nad linią szczęki. Nie umiał powiedzieć, dlaczego. Wybraniec z kolei nienawidził tego spojrzenia. Gdy tylko blondyn go nim obdarzał, Harry czuł, że nie ma kontroli nad swoimi emocjami. A tego uczucia szczerze nie cierpiał. Odwrócił się od Dracona i usiadł na krześle bokiem, patrząc w podłogę.
- Co teraz?- zapytał. Blondyn lekko się zmieszał.
- Zawsze możemy zamieszkać u mnie- powiedział. Harry spojrzał ma niego jak na szaleńca.
- Pytam co robimy TERAZ. Tego wieczora, kretynie.
Tym razem to Malfoy zarumienił się po uszy. 
- A co proponujesz?
- Przypominam, że to ty byłeś głodny.
- Przypominam Ci, że to ty stałeś samotnie na korytarzu.
- No pewnie!- zawołał Harry, wyrzucając ręce w powietrze. -Rób że mnie biedną, samotną sierotę!
- Nie emocjonuj się tak. Chodź- powiedział Draco i ruszył w stronę wyjścia.
~*~*~*~
Świat był tak bardzo piękny. Gruba warstwa dziewiczego, nie tkniętego przez żadną żywą istotę śniegu ciągnęła się aż po horyzont (którego z racji godziny nie było widać) niczym puszysta, biała kołdra. W blasku księżyca lśnił, jakby natura nie żałowała mu białego brokatu. W oddali widać było ciemne kontury Zakazanego Lasu.
To było ich ulubione okno. Duże i wysokie, ukryte w jednym z żadko uczęszczanych korytarzy na trzecim piętrze. Miało parapet na tyle długi i szeroki, że oboje mogli zawsze wygodnie na nim siedzieć. 
Gwiazdy świeciły. Było tak cudownie i baśniowo, że aż nienaturalnie. 
- Kupiłem ten lokal- odezwał się w pewnym momencie Draco. Ma naprawdę dobrą lokalizację, praktycznie tuż obok Madame Maxime i tego znanego sklepu z pergaminem. 
Harry uśmiechnął się ciepło. 
- Bardzo się cieszę, naprawdę. 
- Słuchaj Potter- ciągnął Ślizgon.- Pomóż mi. Otwórzmy to razem. Wiem, że chciałeś zostać aurorem, ale...
- Już nie chcę. Już nie chcę być autorem. 
Draco popatrzył na niego że zmarszczonymi brwiami. 
- Może kiedyś... Ale nie teraz. 
- Tak więc?
- Wiec tak, Malfoy. 
~*~*~*~
Rok później
- Jasny gwint, Potter! Rusz się wreszcie! 
- Wdech, wydech Malfoy. Wdech, wydech.
- Weź się opanuj, co?!
- I kto to mówi? Policz do dziesięciu. Choć nie. W twoim przypadku to chyba do tysiąca. 
- Jeszcze słowo, a zaraz oberwiesz tą tacą po swoim pustym łbie!
- Oj Dracusiu. No proszę Cię. Są Święta- powiedział Harry i pocałował blondyna w policzek. Malfoy udał obrażonego i z miną męczennika wymaszerował z kuchni. 
Harry uśmiechnął się i wytarł brudne od ciasta ręce w swój ulubiony fartuch z napisem "Gotuję tak samo źle jak wyglądam". Prezent od Dracona, a jakże. 
- Roladki z indyka i faszerowana cukinia- głos blondyna zabrzmiał przy okienku. W odpowiedzi Harry podsunął mu pod nos kaczkę z żurawiną i szpinak. 
Po chwili Draco znów zjawił się w kuchni i zabrał za parzenie indyjskiej herbaty. Nigdy nie pozwalał Harry'emu ruszać swoich puszek, filiżanek i imbryków- to była jego działka. 
- Ale mnie gryzie to dziadostwo- mruknął, drapiąc się w tors.
- Ani mi się waż to zdejmować. Wyglądasz w nim uroczo. Poza tym, klienci się cieszą. 
Malfoy spojrzał z powątpiewaniem na czerwony sweter z choinką, który miał na sobie.
- Nie martw się, w tym roku pani Weasley na pewno da ci kolejny- zawołał do niego Potter, podrzucając na patelni naleśniki.
- Tobie również. Może będzie również ładny jak na przykład ten zeszłoroczny, z bałwanem- odparł Draco, uśmiechając się na samo wspomnienie.
- Mówisz o tym, na którym śpi Azor?
- Owszem, choć nie rozumiem, jak to bydlę może spać na czymś tak gryzącym!
- Nie mów tak o Azorze- obruszył się Harry. 
- Ta bestia zrzarła mi cały krem do golenia! 
- Trzeba go było nie wyrzucać przez balkon.
- Ale on... Zresztą nieważne! Ale nadal nie pojmuję, jak mogłeś nazwać kota Azor! 
- Nie wiem o co Ci chodzi- mężczyzna spojrzał na zegarek. - Za pół godziny zamykamy restaurację. 
Blondyn skinął głową i wyszedł z tacą pełną parujących filiżanek.
~*~*~*~
W mieszkaniu rozległ się szczęk przekręcanego zamka. Drzwi otworzyły się, czyjaś ręka zapaliła światło. Dwaj młodzi mężczyźni weszli do niewielkiego holu. Brunet zrzucił z nóg buty i kopnął je pod lustro, rzucił szalik na stojące pod ścianą krzesło, a kurtkę zawiesił na którymś z haczyków. Blondyn bez słowa zdjął swoje ubranie, poukładał równo buty i powiesił szaliki na wieszaku, aby wyschły. Przecierając twarz dłońmi, podreptał do kuchni. Nagle poczuł jak w jego włosy wsuwają się długie palce i mierzwią je, jak małemu dziecku, wytrzepując z nich śnieg. Ponieważ był zbyt zmęczony by się denerwować, sięgnął tylko i przytulił się do pleców swojego chłopaka. 
Harry nie zareagował. Zdążył się już przyzwyczaić. 
- Zrobię herbatę, dobrze?
Draco już miał zaprotestować, ale nagle poczuł się jeszcze bardziej senny niż przed chwilą. Mruknął jakąś niezrozumiałą odpowiedź i ruszył do salonu. Usiadł na parapecie. Specjalnie zmodyfikowali go tak, aby przypominał ten w Hogwarcie. Oparł policzek o chłodną szybę i patrzył na rozpościerający się przed nim widok skrzącego się od śniegu i błyszczącego od lampek miasta. Zimno bijące od szkła otrzeźwiło go trochę. Po kilku minutach Harry zbliżył się do niego i wepchnął mu w dłonie cudnownie ciepły kubek. Wyszedł na chwilę z pokoju i wrócił z pluszowym kocem, którym okrył Malfoy'a. Chłopak wtulił się w ciepłą narzutę.
- Będziesz tu spał?- zapytał Dracona.
- Mhmn- mruknął blondyn.
- Okay. Dobranoc- rzucił i ruszył w stronę sypialni.
- Harry?- wymamrotał tleniony plączacymi się ze zmęczenia wargami. Brunet zatrzymał się i spojrzał na Malfoy'a wyczekująco.
- Podejdziesz?
Wybraniec spełnił prośbę.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś najwspanialszym co mnie w życiu spotkało, Potter. Jeśli jestem dla ciebie okropny, to tylko dlatego, że cię kocham. Uzanałem, że powinieneś wiedzieć. Wesołych Świąt.
Jedyne, co zapamiętał Draco, to obejmujące go ramiona, policzek Harry'ego przy swoim policzku. I świecące mu w sercu gwiazdy. 
~*~*~*~

To by było na tyle :) Wszystkiego dobrego ma Święta, dużo pierogów, choinek i ciast, tego co dobre w nowym roku. Dodajcie sobie co chcecie, jestem beznadziejna w składaniu życzeń XD Postram się coś wrzucić przed końcem grudnia, ale nic nie obiecuję. WESOŁYCH ŚWIĄT!

P.S. Jeśli chodzi o prezenty- proszę o komentarze ;)


12 komentarzy:

  1. Hej, hej
    Dziękuję za dedykację
    Podobało mi się, mocno. Takie słodkie i ohohohoho. Było parę literówek i szawki, zamiast szafki, ale to nic. Super :* :* :)
    Wszystkiego najlepszego w nowym roku, wesołych świąt i pierogów! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże czy to było Drrary?! Szczerze to całkiem całkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam :) Ogólnie Drarry jest mi obojętne, ale ta miniaturka była po prostu świetna ♥ Cały czas utrzymywałaś świąteczny nastrój ♥ Jedyne do czego mam zastrzeżenia to jakieś małe literówki, ale to nic xD Pozdrawiam i życzę wesołych świąt oraz udanego sylwestra ~ Arbuzek ^^
    PS. Czekam na bladoróżową ultmaryne! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, a "Bladoróżową Ultramatynę" planuję skończyć przed nowym rokiem ;)

      Usuń
  4. Nie trawię Drarry -_- Nie zmienia to jednak faktu, że miniaturka fajnie napisana ;)
    Uśmiałam się w paru momentach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na land-of-grafic pojawił się post z Twoim zamówieniem :)

    http://land-of-grafic.blogspot.com/2016/01/1725-1728-waitin-for-you.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale słodziuchno <3 Niby nic konkretnego się nie działo, ale sama atmosfera mi sił podobała. Może ich relacja nieco naciągana, ale można przymknąć oko. Aż mi się miluchno zrobiło ;) Co kolejna miniaturka, to lepsza, tylko tak trzymaj! ;)

    Pozdrawiam, BellatriX

    miniaturkidosme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Czasem zamiast na lecących na łeb na szyję wydarzeniach wolę się skupiać na( ach, to X3 "na") atmosferze. Dla mnie to realizm codzienności ;)

      Usuń
  7. Myślałam, że Azor to pies. XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw, (o zgrozo), nawet nie wiedziałam co to jest "Drarry", aż wreszcie kiedyś natknęłam się na takowe opowiadanie. Od tamtego czasu uwielbiam Drarry. #Drarry #Forever

    Ale ta miniaturka jest średnia.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic