Jak widzicie, mam nowy szablon! Bardzo dziękuję Lydi z Lend of Grafic za to cudo. Prezentuję wam drugą (i ostatnią) część "Bladorózowej Ultramaryny", którą dedykuję Arbuzkowi ^^. Dziękuję też moim betom- konsultantkom ;) Nie ma to jak świąteczne miniaturki w styczniu XD Choć ostatnio była w wakacje... Nie przedłużam i zapraszam do czytania.
Gdy Luna weszła do swojej sypialni rozpromieniła się chyba po raz setny tego dnia. W ogóle Draco uważał za podejrzane, że można się tak często uśmiechać.Dziewczyna delikatnie położyła kota na bladoniebieskiej narzucie i z zachwytem rozejrzała się po pokoju. Malfoy wprawdzie nie widział nic pięknego w żółto-pomarańczowych słonecznikach namalowanych na niebieskich na ścianach, brązowych meblach z drewna i wrzechobecnym poduszkom, ale na widok radości Krukonki sam uśmiechnął się w duchu. Wniósł z przedpokoju walizkę Luny, pozostawioną tam przez ciotkę. W pewnym momencie po domu do rozniósł się słodki głosik Eleonory Black, wzywający ich na kolację.
~*~*~*~
-Luno, skarbie, koniecznie spróbój mojego pasztetu! Piekłam do dziś rano, specjalnie dla was!
Dziewczyna posłusznie ukroiła sobie kawałek i nałożyła na talerz.
-Na brodę Merlina, Draco! Dobrze się czujesz?- Eleonora patrzyła na niego z niepokojem. Luna pełnym zdezorientowania wzrokiem spoglądała to na jedno, to na drugie.
Chłopak ocknął się i popatrzył na ciotkę że zdziwieniem.
-Jak nigdy ciociu. Nie rozumiem, po co ciocia sieje panikę. Czy ją wyglądam na chorego?
-Draco- powiedziała wolno ciotka. Wypluj to co masz w ustach.
Malfoy spojrzał na nią jak na wariatkę. Już miał coś odpowiedzieć, gdy kobieta wskazała widelcem na miskę, z której przed chwilą jadł. Krem lukrecjowy. Jednym sprawnym ruchem splunął do chusteczki po czym w błyskawicznym tempie opróżnił zawartość swojego kubka z wróżką.
- Ma mocną alergię na lukrecję- powiedziała Eleonora do lekko przerażonej Luny, po czym wyjęła ze stojącego za nią kredensu niewielką brązową butelkę z dawno już zdartą etykietką. Draco napełnił sobie kubek herbatą, a ciotka wlała do niego kilka kropel przeźroczystego płynu. Zaraz potem zaczęła tradycyjny wywód na temat odpowiedzialności, myślenia i patrzenia z czego się żyje. Malfoy nie miał zamiaru przyznawać się nad czym rozmyślał na tyle intensywnie, że zjadł trzy łyżki kremu lukrecjowego i nawet nie poczuł smaku. Zamiast tego, wykazał głośne uznanie dla dżemu z malin, co było banalnym sposobem szybkiej zmiany tematu. Uśmiechnął się lekko do Luny, która nadal spoglądała na niego z lekkim niepokojem. W odpowiedzi otrzymał uśmiech tak śliczny i delikatny, że poczuł, jak u ramion wyrastają mu skrzydła. To było tak dziwne i absurdalne!
- Draco! Zajmij się czymś! Nakarm koty!- zawołała chwilę później ciotka, zabierając się za sprzątanie. Wiedział, że się na niego złości się za ten krem lukrecjowy. Gdyby zaczął się dusić, Eleonora obwiniałaby się o to. Wstał więc posłusznie z krzesła i podszedł do szafki, w której panna Black trzymała jedzenie swoich kotów. Uśmiechnął się pod nosem na widok wielkich wiader suchej karmy, niezliczonych puszek i torebek z kocimi ciastkami. Zapasy dla futrzastej armii były nieprzebrane. Draco wziął jeden z kubłów i ruszył w kierunku kuchennej wnęki. Stało tam w równym rządku dwanaście miseczek. Każda w rybki, ptaszki, motylki lub inne urocze wzorki. Draco nie zdążył wypełnić jeszcze trzeciego naczynka, gdy poczuł jak jakieś włochate stworzenie smyra go po nodze. Chwilę potem prawie poślizgnął się na Mrówkojadzie (ciocia Eleonora nie miała talentu do wybierania imion). Gdy podniósł głowę, dostrzegł Lunę przyglądającą się zwierzętom z tym samym zachwytem w oczach, który wcześniej ścisnął mu serce.
- Draco! Zajmij się czymś! Nakarm koty!- zawołała chwilę później ciotka, zabierając się za sprzątanie. Wiedział, że się na niego złości się za ten krem lukrecjowy. Gdyby zaczął się dusić, Eleonora obwiniałaby się o to. Wstał więc posłusznie z krzesła i podszedł do szafki, w której panna Black trzymała jedzenie swoich kotów. Uśmiechnął się pod nosem na widok wielkich wiader suchej karmy, niezliczonych puszek i torebek z kocimi ciastkami. Zapasy dla futrzastej armii były nieprzebrane. Draco wziął jeden z kubłów i ruszył w kierunku kuchennej wnęki. Stało tam w równym rządku dwanaście miseczek. Każda w rybki, ptaszki, motylki lub inne urocze wzorki. Draco nie zdążył wypełnić jeszcze trzeciego naczynka, gdy poczuł jak jakieś włochate stworzenie smyra go po nodze. Chwilę potem prawie poślizgnął się na Mrówkojadzie (ciocia Eleonora nie miała talentu do wybierania imion). Gdy podniósł głowę, dostrzegł Lunę przyglądającą się zwierzętom z tym samym zachwytem w oczach, który wcześniej ścisnął mu serce.
~*~*~*~
Gwiazdy były w kolorze ciemnego złota. Niebo- intensywnej ultramaryny.
- Czasem myślę, że chciałbym mieć umysł w takim kolorze- powiedział Draco do Luny. Oboje leżeli w poprzek łóżka w jego pokoju. Nogi zwisały im luźno.
- Myśli w kolorze ultramaryny... To piękne- stwierdziła dziewczyna z rozmażeniem.
- I chciałbym, aby świeciły jak te gwiazdy.
W odpowiedzi Krukonka podniosła w górę różdżkę. Wypowiedziała cicho zaklęcie i już po chwili sufit migotał od tańczących i naprawdę świecących gwiazd. Draco westchnął. Luna ciągle sprawiała wrażenie, jakby była czarownicą tylko po to, by wyzwalać piękno. Z tego co zdążył zauważyć, nigdy nie wykorzystywała czarów do takich przyziemnych celów jak czynności codzienne. Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że rzucane przez Lunę zaklęcia są właściwie bezsensowne i przypominają dziecięce zabawy, ale Malfoy mógłby przysiąc, że tylko ona pojęła prawdziwy sens bycia czarodziejem. Zamiast wykorzystywać magię do parzenia sobie herbaty, ona upiększała świat.
- Sądzę, że masz umysł w kolorze blodoróżowym- szepnął Draco.
- W takim razie razem stanowimy bladoróżową ultramarynę- odpowiedziała z wyczuwalnym w głosie uśmiechem. Ta wizja sprawiła, że serce Ślizgona zabiło mocniej od wypływających z niego kolorów.
- Myśli w kolorze ultramaryny... To piękne- stwierdziła dziewczyna z rozmażeniem.
- I chciałbym, aby świeciły jak te gwiazdy.
W odpowiedzi Krukonka podniosła w górę różdżkę. Wypowiedziała cicho zaklęcie i już po chwili sufit migotał od tańczących i naprawdę świecących gwiazd. Draco westchnął. Luna ciągle sprawiała wrażenie, jakby była czarownicą tylko po to, by wyzwalać piękno. Z tego co zdążył zauważyć, nigdy nie wykorzystywała czarów do takich przyziemnych celów jak czynności codzienne. Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że rzucane przez Lunę zaklęcia są właściwie bezsensowne i przypominają dziecięce zabawy, ale Malfoy mógłby przysiąc, że tylko ona pojęła prawdziwy sens bycia czarodziejem. Zamiast wykorzystywać magię do parzenia sobie herbaty, ona upiększała świat.
- Sądzę, że masz umysł w kolorze blodoróżowym- szepnął Draco.
- W takim razie razem stanowimy bladoróżową ultramarynę- odpowiedziała z wyczuwalnym w głosie uśmiechem. Ta wizja sprawiła, że serce Ślizgona zabiło mocniej od wypływających z niego kolorów.
~*~*~*~
W dzień Świąt Bożego Narodzenia Dracona zbudziły głośne wrzaski. Zaspany usiadł na łóżku i mrugnął kilka razy. Po kilku sekundach doszedł do wniosku, że to chyba jednak śpiew. Ach tak! Słynny chór Eleonory Black i jej dwunastu kotów (w kolejności chronologicznej: Merlin, Pimpuś, Mrówkojad, Kizio, Kapeć, Styczeń, Melissa, Panna Obrażalska, Benjamin, Cyzia, Burek i Rododendron). Już miał się skrzywić i schować głowę pod poduszkę w obronie przed tymi piekielnymi jękami, gdy drzwi jego sypialni rozwarły się na całą szerokość, a do pokoju wpadła jasniejąca słońcem Luna. Jasne włosy i kwiecista koszula nocna powiewały za nią, gdy jednym płynnym ruchem skoczyła na łóżko Dracona. Usiadła naprzeciw niego i roześmiała się dźwięczne, odgarniając z czoła kosmyki, które spadły jej na oczy.
- Wesołych Świąt, Draco!- zawołała i rzuciła mu się na szyję. Malfoy, nie przygotowany na takie gwałtowne ruchy, znacząco przechylił się do tyłu, co zaowocowało widowiskowym upadkiem na stertę poduszek, które rozsąpiły się niczym biblijne Morze Czerwone, co dla chłopaka skutkowało zderzeniem z zagłowiem łóżka (na szczęście obitym materiałem w drzewiasty wzór). Sam nie rozumiejąc do końca motywów swojego zachowania, Draco zaczął się nagle głośno śmiać, przytulając do sobie Lunę jak najlepszą przyjaciółkę. Ta nie wydawała się jednak niczym zdziwiona. Śmiała się razem z nim, prawie spadając przy tym z jednoosobowego (jakby nie było) łóżka.
- Idziemy na dół?- zapytał Draco, gdy w końcu powrócił do pozycji siedzącej.
W odpowiedzi Luna pociągnęła go za rękę i pobiegła w stronę drzwi, a Draco chcąc nie chcąc (raczej chcąc) podążył na nią. W szaleńczym pędzie zbiegli po schodach i wpadli do salonu. Pod wielką, bogato przystrojoną choinką, leżała sterta błyszczących prezentów. Draco zdawał sobie sprawę, że oboje cieszą się jak dzieci. Pozwolił tej pięknej radości wypełnić swoje serce. Dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Z kuchni wyfrunęła ciotka Eleonora, w swej czerwonej, świątecznej sukni i oparach słodkich perfum. Ze świątecznymi okrzykami na ustach przytuliła oboje do swej szerokiej piersi, a Draco nawet nie pomyślał o tym, aby się skrzywić. Każdy zaglądnął pod choinkę w poszukiwaniu swoich prezentów. Chłopak wziął pierwszą paczkę ze swoim imieniem na którą natrafił i rozdarł szeleszczący papier. Podniósł do góry szmaragdowy sweter z czerwonym, wijącym się smokiem.
- Jest piękny, ciociu- powiedział szczerze, a na widok szczęścia na twarzy krewnej poczuł się bardzo spełniony. Wziął do ręki drugie pudełko i zdjął kolorową kokardę. W środku znalazł plecioną bransoletkę z trudnego do zidentyfikowania materiału. Ozdabiało ją kilka metalowych elementów z wygrawerowanymi na nich symbolami. Uśmiechnął się. To na pewno talizman. Musi zapytać Lunę, przed czym broniący. Założył biżuterię na rękę. Już miał wyrazić głośno swoje uznanie, gdy usłyszał okrzyk zachwytu. Luna siedziała przy dużym, różowym pudełku i trzymała w rękach lekko przerażone kociatko. Zwierzę miało jasną sierść i wielkie, brązowe ślepia. Dziewczyna podniosła oczy na Dracona. Podniosła się i pokonała dzielącą ich odległość, po czym, wciąż z kotem z ramionach, serdecznie go uściskała.
- Cieszę się twoim szczęściem, ale błagam, nie zgnieć go- powiedział ze śmiechem na ustach i wziął od niej kota.
- Jak go nazwiesz?- stworzenie patrzyło na niego orzechowymi ślepiami.
- Draco- odparła.- Nie lubię imion bez znaczenia.
- Wiedz, że powinieneś być zachwycony- powiedział chłopak do kota poważnym głosem. Kociak nie odpowiedział.
- Wesołych Świąt, Draco!- zawołała i rzuciła mu się na szyję. Malfoy, nie przygotowany na takie gwałtowne ruchy, znacząco przechylił się do tyłu, co zaowocowało widowiskowym upadkiem na stertę poduszek, które rozsąpiły się niczym biblijne Morze Czerwone, co dla chłopaka skutkowało zderzeniem z zagłowiem łóżka (na szczęście obitym materiałem w drzewiasty wzór). Sam nie rozumiejąc do końca motywów swojego zachowania, Draco zaczął się nagle głośno śmiać, przytulając do sobie Lunę jak najlepszą przyjaciółkę. Ta nie wydawała się jednak niczym zdziwiona. Śmiała się razem z nim, prawie spadając przy tym z jednoosobowego (jakby nie było) łóżka.
- Idziemy na dół?- zapytał Draco, gdy w końcu powrócił do pozycji siedzącej.
W odpowiedzi Luna pociągnęła go za rękę i pobiegła w stronę drzwi, a Draco chcąc nie chcąc (raczej chcąc) podążył na nią. W szaleńczym pędzie zbiegli po schodach i wpadli do salonu. Pod wielką, bogato przystrojoną choinką, leżała sterta błyszczących prezentów. Draco zdawał sobie sprawę, że oboje cieszą się jak dzieci. Pozwolił tej pięknej radości wypełnić swoje serce. Dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Z kuchni wyfrunęła ciotka Eleonora, w swej czerwonej, świątecznej sukni i oparach słodkich perfum. Ze świątecznymi okrzykami na ustach przytuliła oboje do swej szerokiej piersi, a Draco nawet nie pomyślał o tym, aby się skrzywić. Każdy zaglądnął pod choinkę w poszukiwaniu swoich prezentów. Chłopak wziął pierwszą paczkę ze swoim imieniem na którą natrafił i rozdarł szeleszczący papier. Podniósł do góry szmaragdowy sweter z czerwonym, wijącym się smokiem.
- Jest piękny, ciociu- powiedział szczerze, a na widok szczęścia na twarzy krewnej poczuł się bardzo spełniony. Wziął do ręki drugie pudełko i zdjął kolorową kokardę. W środku znalazł plecioną bransoletkę z trudnego do zidentyfikowania materiału. Ozdabiało ją kilka metalowych elementów z wygrawerowanymi na nich symbolami. Uśmiechnął się. To na pewno talizman. Musi zapytać Lunę, przed czym broniący. Założył biżuterię na rękę. Już miał wyrazić głośno swoje uznanie, gdy usłyszał okrzyk zachwytu. Luna siedziała przy dużym, różowym pudełku i trzymała w rękach lekko przerażone kociatko. Zwierzę miało jasną sierść i wielkie, brązowe ślepia. Dziewczyna podniosła oczy na Dracona. Podniosła się i pokonała dzielącą ich odległość, po czym, wciąż z kotem z ramionach, serdecznie go uściskała.
- Cieszę się twoim szczęściem, ale błagam, nie zgnieć go- powiedział ze śmiechem na ustach i wziął od niej kota.
- Jak go nazwiesz?- stworzenie patrzyło na niego orzechowymi ślepiami.
- Draco- odparła.- Nie lubię imion bez znaczenia.
- Wiedz, że powinieneś być zachwycony- powiedział chłopak do kota poważnym głosem. Kociak nie odpowiedział.
~*~*~*~
Na świąteczny obiad Draco przywdział swój nowy sweter. Właściwie był naprawdę ładny. Przeczesał włosy dłonią i już miał schodzić na dół, gdy do pokoju weszła Luna w koronkowej bladoróżowej sukience, tak bardzo niepasującej do okazji.
- Mam dla ciebie jeszcze coś- powiedziała. Draco uniósł pytająco brwi.
- Zamknij oczy.
Witam ♥
OdpowiedzUsuńJeżu... Jak ja kocham ten pairing! Mogłabym go czytać dniami i nocami ♥ Po tych wzdychaniach możemy teraz przejść do poważniejszych rzeczy. Miniaturka ogólnie świetnie napisana (znalazło się kilka błędów, ale to szczegół)i bardzo się cieszę, wręcz emanuję radością, że pojawiła się następna część. Ogólnie pomysł na to miałaś "unikatowy" co rzadko się zdarza i widać, że masz prawdziwy talent do pisania. Rozwijaj go!!! Dziękuję bardzo, że powiadomiłaś mnie (chociaż i tak często wchodzę tutaj i sprawdzam czy nie ma czegoś nowego) w spamie na moim blogu. Zapomniałabym dodać jeszcze, że dziękuję za specjalną dedykację dla mnie ♥ Czekam na następną notkę i mam nadzieję, że jeszcze weźmie cię wena na ten pairing, bo jak już wcześniej można wywnioskować, po prostu go kocham ♥ Pozdrawiam najmocniej i pozdrawiam ~ Arbuzek^^
PS. Masz już ferie? Ja mam i za tydzień się kończą :')
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz! Niesamowicie mnie motywuje *-* Moje ferie również będą trwać jeszcze tydzień ;) Na razie nie planuję kolejnych tekstów o tym parringu, ale jestem impulsywną osobą XD
UsuńSpóźniony komentarz, ale to mój internet, do niego można składać zażalenia!
OdpowiedzUsuńGdzieś w moich ulubionych parringach mieści Draco x Luna, a to mnie urzekło. Słodko i tak oh ah, wiesz o co chodzi. Do tego wszystkiego koty i ciocia Eleonora, idealnie.
Wyłapałam parę literówek (na niebieskich na ścianach i zamiast podążył za nią jest podążył na nią ;))
Pięknie i cudowne, choć wiem, że zamiast Luny wolałabyś pewnie Harry'ego. Myśli w kolorze ultramaryny,romantico. :)
DP
PS. Przepraszam za mój rozstrój i nie zbetowanie twojej miniaturki. Weny, weny i czekam na porządne dramione, wiem, jestem straszna. I dziwi mnie, że podobała mi się mini bez pocałunku. Dziwne.
Dramione. Może....
UsuńI piszę taką gejowską miniaturkę, że Ci kapcie spadną XD
To, było... Tak... Taki piekielnie urocze...
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tej miniaturce. Była piękna. I taka słodka. I urocza... Jestem niepoprawną romantyczką, co mam nadzieję wyjaśnia moją reakcję. Miniaturka cudowna <3 Będę tutaj zaglądać. Właśnie zyskałaś sobie nową czytelniczkę ;)
Czekam niecierpliwie na kolejną miniaturkę i zaraz biorę się za czytanie pozostałych. Pozdrawiam i życzę ci weny *o* (oczarowana ;P)
Bardzo Ci dziękuję :3
UsuńOjej, ojej! Kolejna piękna atmosfera. To skupianie się na pięknie i zmiana Dracona bardzo mi się podobały. Wyszło ci piekielnie piękne cudo. Najbardziej chyba podobało mi się to, że nie zrobiłaś z nich pary. Może zaczynali coś do siebie czuć, ale skupiłaś się na dobru i oryginalności Luny... Świetne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
BellatriX
miniaturkidosme.blogspot.com
Bardzo dziękuję za miłe słowa :3 Ja też się cieszę, że nie zrobiłam z nich pary, ponieważ:
Usuńa) nie miałam takiego zamysłu
b) nie o to przecież chodzi, prawda?
Zawsze kiedy czytam ten tekst, dziwię się, że naprawdę jest mój :)