Zapraszam na pierwszą część nowej miniaturki. Możliwe, że pomysł nie nowy, ale proszę, stwierdźcie to sami. Ta miniaturka oraz jej następna część będą lekko blogaskowe. Taki klimacik. Zapraszam do czytania.
~*~*~*~
Wyobraźmy sobie, że pierwszego września 1991 roku, Harry Potter przystał na propozycję Dracona Malfoya i zgodził się zostać jego przyjacielem. Zakładamy także drugą rzecz- Lucjusz i Narcyza Malfoy w skutek tragicznego wypadku, osierocili swojego syna w tym samym roku. Przyda nam się założyć jeszcze jeden, najważniejszy fakt- przyjaźń Wybrańca z arystokratą przetrwała. I trwa nadal.
~*~*~*~
- Pssst! Harry! Psst! Idzie!
Siedemnastoletni Gryfon mrugnął porozumiewawczo do swojego blondwłosego przyjaciela na znak, że usłyszał. Poprawił okulary na nosie i zarzucił na siebie pelerynę niewidkę. Gdy tylko jego postać stała się niewidoczna, Draco wyszedł na środek korytarza, za którego rogiem przed chwilą się chował. W jego stronę zmierzała Pansy Parkinson w otoczeniu swoich kumpli- Crabba I Goyla.
Malfoy czuł, jak zawiesiła na nim swoje nienawistne spojrzenie, które ledwo mogło przecisnąć się przez gąszcz usmarowanych czymś czarnym rzęs.
- Witaj Pansy!- zagadnął Draco, nakładając na twarz jeden ze swych sztucznych, aczkolwiek pięknych uśmiechów.
- Czego chcesz Malfoy?- zapytała wykrzywiając pomalowane usteczka w wyrazie pogardy.
- Och, mogłabyś grzeczniej złotko. To niebezpieczne, tak się do mnie zwracać.
- Doprawdy?- Ślizgonka uśmiechnęła się wrednie, a Goyle jak na zawołanie zaczął podciągać rękawy swojej szaty. Dracon nie zląkł się jednak, mimo, że przy Gregorym wyglądał jak fretka przy niedźwiedziu.
- Wiesz Pansy.... Jest taka klątwa....
- Jaka klątwa?- uśmieszek zszedł z twarzy mopsa, a jej brwi zmarszczyły się.
- A taka, że za wszystkie niemiłe słowa wypowiedziane pod adresem któregokolwiek Gryfona, będziesz musiała zapłacić.
- Uderzyłeś się Malfoy?- Parkinson odzyskała pewność siebie -To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałam! Czy ty myślisz, że ja jestem aż taka głupia?!
- Z grzeczności nie zaprzeczę.
- Ty palancie! -ledwo Ślizgonka wypowiedziała te słowa, a ktoś pociągnął ją mocno za włosy, tak, że aż krzyknęła.
- Jak śmiesz?!- na skoczyła na Bogu ducha winnego Crabba.- Bawi Cię to?!- wydarła się, choć Vincent wcale nie wyglądał jakby mu było do śmiechu.
Draco za to śmiał się tak głośno, że aż ugięły się pod nim kolana.
- Nie śmiej się, durny klarnecie!*- ledwo Pansy krzyknęła te słowa w kierunku Dracona, kiedy w dziwnie niezgrabnym ruchu skoczyła do przodu. Zaraz potem odwróciła się gwałtownie w kierunku Goyla, z chęcią mordu wypisaną na twarzy.
- Tu zboczeńcu! Jak śmiesz kopać mnie w tyłek!
Dracon śmiał się głośno, gdy biegł w kierunku wieży Gryffindoru, odprowadzany przez niecenzuralne okrzyki koleżanki ze Slytherinu. Cały czas słyszał echo swoich kroków. Posapywał też podwójnie. Słyszał śmiech Harrego za sobą i mimo iż był już daleko, biegł nadal jakby uciekając przed przyjacielem, nadal skrytym pod peleryną. Zatrzymali się oboje dopiero przed portretem Grubej Damy.
- Niepochamowana brawura- wydyszał, po czym razem z widocznym już dla otoczenia Harrym, przekroczył próg.
W Pokoju Wspólnym nie było prawie nikogo. Tylko kilkoro uczniów siedziało w fotelach lub przy stolikach, odrabiając prace domowe lub plotkując. Już z daleka zauważyli dwie znajome czupryny- jedną rudą, drugą czarną jak smoła.
- Hej Neavill, siemasz Ron- rzucił Harry, zanim opadł na kanapę obok przyjaciół.
- Powiedziałbym, że mi przykro, ale cóż zrobić, skoro tak nie jest. Przegraliście zakład- powiedział z wielkim uśmiechem Dracon, opierając się nonszalancko o fotel.
Neavill westchnął.
- Ja mam być szczery, to się tego spodziwałem. Parkinson jest za głupia.
- Przepraszam, że wam przerywam, ale spójrzcie na to- powiedział Ron i wskazał głową w stronę schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt. Schodziła z nich właśnie Hermiona Granger, a w jej stronę zmierzał powoli Seamus Finnigan.
- Eee... Hermiono?
- Tak Seamus?
- Bo ja tak sobie myślałem... Czy może byś ze mną.. No ten.. Wiesz... Nie poszła... Na bal, znaczy się.
Hermiona popatrzyła na chłopaka takim wzrokiem, jakby właśnie zdiagnozowała u niego ciężkie zaburzenia psychiczne.
- Nie gniewaj się Seamus, ale raczej nie- uśmiechnęła się krótko i uciekła przez dziurę w portrecie.
Finnigan spojrzał zrezygnowany na nowe pokolenie Huncwotów, którzy uśmiechnęli się do niego pocieszająco.
- Liczyłem, że może mnie się uda- przyznał.
- Nie martw się stary. W ciągu ostatniego tygodnia odmówiła równo dwunastu chłopakom- powiedział Draco oglądają swoje paznokcie.
Wszyscy zebrani popatrzyli na niego jak na wariata.
- A teraz wybaczcie panowie, ale mam sprawę do załatwienia- rzucił i pewnym siebie krokiem wyszedł z Pokoju Wspólnego.
- Z grzeczności nie zaprzeczę.
- Ty palancie! -ledwo Ślizgonka wypowiedziała te słowa, a ktoś pociągnął ją mocno za włosy, tak, że aż krzyknęła.
- Jak śmiesz?!- na skoczyła na Bogu ducha winnego Crabba.- Bawi Cię to?!- wydarła się, choć Vincent wcale nie wyglądał jakby mu było do śmiechu.
Draco za to śmiał się tak głośno, że aż ugięły się pod nim kolana.
- Nie śmiej się, durny klarnecie!*- ledwo Pansy krzyknęła te słowa w kierunku Dracona, kiedy w dziwnie niezgrabnym ruchu skoczyła do przodu. Zaraz potem odwróciła się gwałtownie w kierunku Goyla, z chęcią mordu wypisaną na twarzy.
- Tu zboczeńcu! Jak śmiesz kopać mnie w tyłek!
Dracon śmiał się głośno, gdy biegł w kierunku wieży Gryffindoru, odprowadzany przez niecenzuralne okrzyki koleżanki ze Slytherinu. Cały czas słyszał echo swoich kroków. Posapywał też podwójnie. Słyszał śmiech Harrego za sobą i mimo iż był już daleko, biegł nadal jakby uciekając przed przyjacielem, nadal skrytym pod peleryną. Zatrzymali się oboje dopiero przed portretem Grubej Damy.
- Niepochamowana brawura- wydyszał, po czym razem z widocznym już dla otoczenia Harrym, przekroczył próg.
W Pokoju Wspólnym nie było prawie nikogo. Tylko kilkoro uczniów siedziało w fotelach lub przy stolikach, odrabiając prace domowe lub plotkując. Już z daleka zauważyli dwie znajome czupryny- jedną rudą, drugą czarną jak smoła.
- Hej Neavill, siemasz Ron- rzucił Harry, zanim opadł na kanapę obok przyjaciół.
- Powiedziałbym, że mi przykro, ale cóż zrobić, skoro tak nie jest. Przegraliście zakład- powiedział z wielkim uśmiechem Dracon, opierając się nonszalancko o fotel.
Neavill westchnął.
- Ja mam być szczery, to się tego spodziwałem. Parkinson jest za głupia.
- Przepraszam, że wam przerywam, ale spójrzcie na to- powiedział Ron i wskazał głową w stronę schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt. Schodziła z nich właśnie Hermiona Granger, a w jej stronę zmierzał powoli Seamus Finnigan.
- Eee... Hermiono?
- Tak Seamus?
- Bo ja tak sobie myślałem... Czy może byś ze mną.. No ten.. Wiesz... Nie poszła... Na bal, znaczy się.
Hermiona popatrzyła na chłopaka takim wzrokiem, jakby właśnie zdiagnozowała u niego ciężkie zaburzenia psychiczne.
- Nie gniewaj się Seamus, ale raczej nie- uśmiechnęła się krótko i uciekła przez dziurę w portrecie.
Finnigan spojrzał zrezygnowany na nowe pokolenie Huncwotów, którzy uśmiechnęli się do niego pocieszająco.
- Liczyłem, że może mnie się uda- przyznał.
- Nie martw się stary. W ciągu ostatniego tygodnia odmówiła równo dwunastu chłopakom- powiedział Draco oglądają swoje paznokcie.
Wszyscy zebrani popatrzyli na niego jak na wariata.
- A teraz wybaczcie panowie, ale mam sprawę do załatwienia- rzucił i pewnym siebie krokiem wyszedł z Pokoju Wspólnego.
~*~*~*~
Gdziesz może być Hermiona Granger, jeśli nie w bibliotece? To oczywista oczywistość. Tak było i tym razem. Draco poszukał trochę w kilku zakamarkach i w końcu znalazł ją, otoczoną co najmniej tuzinem ciężkich ksiąg. Zdecydowanie za dużo jak na jeden esej z historii magii.
- Hej Herm- powiedział, siadając obok niej.- Mam do ciebie pytanie.
- Tylko szybko, widzisz, że jestem zajęta- odparła, nawet na niego nie spoglądając.
- Pójdziesz ze mną na bal?- zapytał.
Hermiona wypuściła głośno powietrze.
- Sorry, ale raczej nie.
- A to czemu?
Kolejny świst.
- Ponieważ nie mam ochoty.
- A to czemu?
- A temu, że jesteś rozpieszczony dzieciakiem, którego największą rozrywką jest bieganie po korytarzach ze swoimi kumplami i doprowadzanie innych do szewskiej pasji!
- Po pierwsze, jak według ciebie mogę być rozpieszczony, skoro jestem sierotą?
- No dobrze, przepraszam.
- Po drugie, dlaczego uważasz, że robienie kawałów innym jest tylko moim zajęciem, a Harrego czy Rona o nic takiego nie posądzasz?
- Posądzam, sklerotyku. Wczoraj posądzałam i robię to praktycznie codziennie.
- No w sumie... Okay. I ostatnia wątpliwość: czy Seamus, Dean, Alex, Charles, Louis, Reul, Michael, Benjamin, Paul, Stephan, William, Joseph i Jermaine również są rozmieszczonymi dzieciakami, których ulubioną rozrywką jest bieganie po korytarzach ze swoimi kumplami i doprowadzanie innych do szewskiej pasji?
- zapytał z niewinnym uśmieszkiem.
- Skąd ty....
- Mam swoje sposoby.
Hermiona milczała przez chwilę, wpatrzona w uśmiechnętego od ucha do ucha Dracona. W końcu powiedziała:
- Wiesz co fretko? Zawrzyjmy układ.
Tleniony zdziwił się tak bardzo, że aż zapomniał upomnieć Mionę za użycie jego znienawidzonego przezwiska.
- Jaki układ? - zapytał natychmiast.
Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
- Zasady są takie. Jeśli uda ci się w ciągu jednego dnia doprowadzić do szału po jednej osobie z każdego domu, tak aby nie wiedziały, że to ty, pójdę z tobą na bal.
Blondyn roześmiał się głośno.
- Nie uważasz, że to trochę za proste?
- Uważam. Dlatego jest jeden haczyk.
- Umieram z ciekawości.
- Podczas tego dnia, nie możesz ani razu złamać regulaminu szkolnego.
- Słucham?!
- Ani razu- powtórzyła Hermiona i uśmiechnęła się wrednie.
- Wiesz co? Dobrze. Ale pod warunkiem, że mi pomożesz.
- No chyba żartujesz!
- No weź, zgódź się... Przecież skoro nie będziemy łamać regulaminu, to co ci szkodzi? Choć raz nie bądź sztywną panną Wie...
- Wchodzę w to.
- To cudownie- odparł Draco i uśmiechnął się szeroko. - Tylko ubierz się ładnie na bal.
- Podczas tego dnia, nie możesz ani razu złamać regulaminu szkolnego.
- Słucham?!
- Ani razu- powtórzyła Hermiona i uśmiechnęła się wrednie.
- Wiesz co? Dobrze. Ale pod warunkiem, że mi pomożesz.
- No chyba żartujesz!
- No weź, zgódź się... Przecież skoro nie będziemy łamać regulaminu, to co ci szkodzi? Choć raz nie bądź sztywną panną Wie...
- Wchodzę w to.
- To cudownie- odparł Draco i uśmiechnął się szeroko. - Tylko ubierz się ładnie na bal.
~*~*~*~
* W dzielnicy w której mieszkam, klarnet oznacza kogoś bardzo mało inteligentnego. Używany zamiennie z bajokiem. Ktoś wie skąd jestem? :)
~*~*~*~
DRACO JEST GRYFONEM? Czy coś przeoczyłam?? Fajne i dobry pomysł :) czekam na następne
OdpowiedzUsuńHej. Nie spamujesz, sama poprosiłam przecież o informację o nowych notkach. :) Powiem Ci, że ciekawy pomysł z tym Draconem. Tylko niech Hermiona nie godzi się za łatwo, w końcu... W końcu to Hermiona, no nie? :P Troszkę trudno wyobrazić sobie Malfoya jako kumpla Pottera i Weasleya, no ale cóż, pomysł jest ciekawy. Zobaczymy, ile z niego wyciągniesz. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do siebie na historię trochę mniej wesołą o huncwotach:
http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com
PS Jesteś z Krakowa? ;)
Taaak XD
UsuńWo! Draco jako gryfon! Czyżby był uosobieniem Jamesa, a Hermiona Lily? Podoba mi się to! Jeszcze zakład, zacieram rączki! Spodobało mi się także zespolenie tej czwórki, gdyby Malfoy był gryfonem, to wyglądałoby to bardzo... autentycznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, BellatriX
miniaturkidosme.blogspot.com
Po publikacji ten tekst wydał mi się zbyt blogaskowy, ale przeczytawszy twoje wyrazy uznania, chyba sięgnę po dawno zapomnianą, rozpoczętą drugą część ;)
Usuń