25.03.2015

Miniaturka piąta: Ruda myszka

Wrzucam wam takie tam moje pierwsze Romione w życiu. Trochę dziwne. Chcę tę miniaturkę zadedykować Zosi (z którą przez przypadek wpadłam na ten oto pomysł) oraz wszystkim, którzy tak jak ja nie cierpią Romione XD Mam nadzieję, że zrozumiecie zamysł i nie pogubicie się w imionach. Zapraszam :)

W kominku pojawiły się zielone płomienie, z który ch chwilę potem wyszli Harry, Ron i Fred. W Norze od razu zapanowała wielka radość. Kiedy Molly obściskała i wycałowała już Wybrańca i jego przyjaciela, na chłopców rzuciły się ze śmiechem siosty Weasley. Ginny oczywiście na Harrego, Hermiona trochę niepewnie na Rona. Artur poklepał piętnastolatków w po plecach, Bill uśmiechnął się do nich przyjacielsko, Charlie zmierzwił obu włosy. George odtańczył dziki taniec godowy żurawia. Wszyscy popatrzył i krzywo na Percego, który tylko sztywno uścisnął chłopcom ręce, ale nikt tego nie skomentował. Po powitaniu, wszyscy udali się na obfity obiad, szczęśliwi, że wreszcie są razem.
~*~*~*~
Hermiona zajęła miejsce obok Rona. Wydawało się jej, że zatrzymał na niej wzrok. Odruchowo zrobiło jej się trochę gorąco. 
Właściwie podobał jej się od trzeciej klasy. Lubiła te jego brązowe loki i wielkie czekoladowe oczy. I do tego był najlepszym uczniem w klasie. Z nauczycieli tylko Snape go nie lubił.
A ona? Nie wyróżniała się praktycznie niczym, no może poza swoimi płomienno rudymi włosami, które w przeciwieństwie do długich pukli jej młodszej siostry, były krótko obcięte i sterczały radośnie na wszystkie strony. Lecz to akurat lubiła. Poza tym miała brązowe oczy i kilka piegów na, trochę ja na jej gust za długim nosie. Była też bardzo wysoka jak na swój wiek. 
Ale najgorsze było to, że była taka zwyczajna! Nawet wśród rodzeństwa. Bill był przystojny, Percy ambitny, Charlie odnosił sukcesy, bliźniacy byli zabawni, a Ginny śliczna. A ona? Dlaczegóż ktoś taki jak Ron miałby zwrócić na nią uwagę? Wiedziała, że traktuje ją tylko jak przyjaciółkę. Bolało ją to, ale z drugiej strony cieszyła się, że jest dla niego kimś ważnym. Nawet w ten sposób. 
- Hermiono, podałabyś mi masło?-głos brata wyrwał ją z rozmyślań.
- Proszę Bill- powiedziała, podając mu maselniczkę.
- Synku, dlaczego Fleur do nas nie przyjechała?- zapytała Molly z dobrze udawaną troskliwością. 
- Jest chora mamo. Chyba to przeziębienie.
- W lipcu?!- Hermiona zdziwiła się. Z przeciwieństwie do swojej rodzicielki i siostry, ona naprawdę Fleur lubiła.- Biedaczka...
- Nie musisz udawać, że cię to obchodzi- wtrącił się Percy.
Dziewczyna uniosła brwi. 
- Mogę wiedzieć o co ci chodzi?
- Nie udawaj głupszej niż jesteś- odparł, nakładając sobie na talerz ziemniaków.- Wszyscy wiedzą, że jesteś zazdrosna.
Przy stole zrobiło się cicho. Hermiona poczuła się mocno poirytowana.
- Mógłbyś mówić trochę jaśniej?
- No wiesz, urodą nie grzeszysz, inteligencją zresztą też nie, bycie Gryfonką zawdzęczasz pewnie tylko nazwisku, a two....
Percy'emu przerwała duża porcja kapusty, która nagle wylądowała na jego twarzy. 
Hermiona poczuła, jak pod jej powiekami zbierają się łzy. Szybko wybiegła z jadalni, a potem bez chwili namysłu- z domu. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Wyglądało jak złota kula na tle różowo-błękitnego tiulu, lecz dziewczyna ledwie to zauważyła. Odruchowo pobiegła do domku na drzewie, który kiedyś zbudował dla niej Charlie. Nałożone były na niego specjalne zaklęcia, dzięki którym mogły go zobaczyć tylko trzy osoby- ona, Charlie i Bill. To właśnie dwóm najstarszym braciom Gryfonka ufała najbardziej. Szybko wdrapała się po drewnianej drabince, po czym weszła przez małe drzwiczki i zatrzasnęła je za sobą. Usiadła w kąciku, podciągnęła nogi pod brodę i obserwowała zagajnik przez nieduże okienko. Po zaledwie kilku minutach, na horyzoncie pojawił się jej najstarszy brat. Podszedszedł pod drzewo na którym się znajdowała i zadarł głowę do góry.
- Hermiono! Odrygluj drzwi! Wiem, że tam jesteś!
Po paru sekundach namysłu dziewczyna zdjęła drewniany skobelek i umożliwiła Billowi wejście. Mężczyzna wdrapał się na górę, ledwo przeciskając się przez niewielki otwór. Usiadł naprzeciw swojej siosty i spojrzał na nią badawczo. 
- Hermiono... Nie powinnaś brać sobie do serca tego co powiedział Percy.
- Ale to prawda- odparła, nie patrząc na niego.
- Nie możesz tak myśleć. Zasługujesz na to, aby być w Gryffindorze. Co do niego mam jednak wątpliwości. 
- A jednak nie jestem ani specjalnie piękna, ani inteligentna. 
- Nieprawda. To, że nie jesteś kanonicznie piękna, to nie znaczy, że wcale. I nie wąż mi się mówić, że nie jesteś inteligentna, bo wtedy dopiero zacznę w to wątpić.
Hermiona przusunęła się i mocno przytuliła do brata. 
- Jedź do Hogwartu i pokaż wszystkim ile jesteś warta. A gdy zwątpisz, pamiętaj, że wszystko może się wydarzyć. Nawet to, że mama pochwaliła dziś Georga za rzucenie w Percy'ego kapustą.
~*~*~*~
Miesiąc później

-Ron, nie żeby coś, ale ten pomysł w W.E.S.Z. jest bez sensu. Nie rozumiesz, że one lubią swoją pracę i nie chcą za to wynagrodzenia?
- Jak możesz tak myśleć?- Gryfon był bardzo obużony. -Nie rozumiesz, że one nie wiedzą co im się należy i jak mogłyby żyć?!
Hermiona z westchnieniem opadła na fotel. Nie miała już siły kłócić się z przyjacielem. 
- Idę na górę- powiedziała i ruszyła w stronę schodów. Nagle usłyszała jak ktoś woła ją po imieniu. Odwróciła się. W jej stronę zmierzał Oliver Brown, Gryfon z tego samego roku. 
- Hej- powiedział uśmiechając się szeroko. - Mam takie pytanie, nie poszłabyś może ze mną do Hogesmed? Jutro? No wiesz.
Hermiona zdziwiła się bardzo. Ona? Z Oliverem? Spojrzała ukradkiem w stronę Rona. Przyglądał się im, więc dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Właściwie... Czemu nie? Co jej szkodzi?!
- Pewnie, bardzo chętnie z tobą pójdę- powiedziała i pożegnała się.
~*~*~*~
Nie ma co ukrywać, ale Oliver nie zaliczał się raczej do osób szczególnie inteligentnych. Miał dość pogodne usposobienie i nienajgorszy wygląd, co sprawiało, że był raczej lubiany, głównie wśród dziewcząt. Miał blond loki i niebieskie oczy, a jedyne czym zadziwiał, to to, że był właścicielem białego króliczka. Mimo iż oficjalnie nie byli parą, od pewnego czasu, a dokładniej ich wspólnego wyjścia do Hogesmed, zaczął nazywać Hermionę rudą myszką, co ją wprowadzało w irytację, otoczenie w rozbawienie, a Rona z niewiadomego powodu w dziką furię. Właściwie niewiele ze sobą rozmawiali, cały czas tylko się całowali. Kiedy Oliverowi nudziło się na lekcjach, wysyłał jej słabe wiersze miłosne, które nie wzbudzały w niej nic poza zażenowaniem. Ronald z niewiadomych względów przestał się do niej odzywać. Gdy pytała o przyczynę Harry'ego, ten tylko odpowiadał wymijająco. 
Oliver był ściagącym w drużynie qudditcha Gryffindoru. Kiedyś, po wygranym meczu, pocałował ją na oczach całego domu, co wprawiło ją w niemałe zakłopotanie. Później, widziała Rona i Harry'ego rozmawiających cicho na jakiś ciemnych schodach. Coraz mniej rozumiała. Tygodnie mijały, a Hermiona czuła, że Oliver irytuje ją z dnia na dzień coraz bardziej. Czasem miała go po prostu dosyć. 
Pewnego dnia przytrafił jej się mały wypadek. Podczas lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami ktoś niechcący popchnął ją. Wywróciła się i uderzyła głową o ziemię, tracąc przytomność. Niby nic poważnego, ale gdy następnego dnia obudziła się w skrzydle szpitalnym, zastała niektóre sprawy miały się zupełnie inaczej niż wcześniej.
~*~*~*~
Obudziła się w skrzydle szpitalnym, co właściwie było do przewidzenia. Przy jej łóżku siedział mocno zmartwiony Ron. 
- Hermiono...! Żyjesz?
- Jak widać. Cześć Ron- powiedziała i uśmiechnęła się do niego ciepło. Rozglądnęła się po sali w poszukiwaniu swojego adoratora, lecz poza jej ich dwójką w sali nie było nikogo.
Ron zauważył jej spojrzenie. 
- Hermiono... Musisz wiedzieć, że ty i Oliver sobą zerwaliście.
- Naprawdę?!- dziewczyna opadła na poduszki. -Cudownie. Nareszcie. 
Chłopak trochę się zdziwił.
- Cieszysz się?
- Bardzo- odparła ze śmiechem.
Ronowi wyraźnie poprawił się humor. 
- Ile tu siedzisz?- zmieniła temat.
- Jakieś... Cztery godziny?
- Słucham? Aż tyle?!
- No wiesz... Czekałem, aż się obudzisz. 
Hermiona nagle poczuła jak robi jej się cieplej na sercu. Dlaczego ona tak długo się męczyła z tym durnym Oliverem? Po co jej on, skoro ma takiego przyjaciela? Nawet, jeśli tylko przyjaciela...
- Hej... Wszystko w porządku?- zapytał chłopak, widocznie zaniepokojony jej chwilowym milczeniem. 
- Tak- odparła zdecydowanie. - W najlepszym. 


~*~*~*~

Ostatni akapit jest raczej kiepski, ale nie miałam nastroju uczynić go lepszym. Przepraszam. Proszę o komentarze :)

P.S. Czy ktoś z was, tak jak ja, jest wielkim fanem ks. Natanka? :D



6 komentarzy:

  1. Taak! Natanek i jego teksty, głównie z Diabolo są boskie. A i miniaturka niczego sobie, choć Romione nie lubię. ~KD

    OdpowiedzUsuń
  2. Diabolo! :D Ja też nie lubię Romione, preferuję raczej Dramione :* Co do miniaturki to myślę, że jest dobra i w tej wersji Romione jest do przełknięcia :) Pozdrawiam i czekam na kolejne :D weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Dziękuję za Twój komentarz.
    Przerpraszam, że dopiero teraz piszę, ale miałam mnóstwo na głowie...
    Miniaturka bardzo fajna. Nie lubię Romione, jak reszta tu komentujących, ale może Ty uczynisz tę historię godną uwagi, na co akurat się zapowiada. :)
    Kto popchnął Hermionę i dlaczego znalazła się w SS? Mam nadzieję, że to wyjaśnisz, bo to trochę dziwna i tajemnicza sytuacja, którą zdawkowo opisałaś, może ma drugie dno?
    Pozdrawiam!!!
    http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O!
    Ciekawy pomysł na zamianę ról :)
    Fajnie to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zadziwiasz! Najpierw Malfoy w Gryffindorze, teraz zamiana ról Hermiona-Ron... co jeszcze! Bardzo, naprawdę bardzo mi się podobało! Miniaturka słodziutka, ale jednocześnie taka niewinna i ożywcza. Naprawdę bardzo miło się czytało :)

    Pozdrawiam, BellatriX

    miniaturkidosme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic